Co konkretnie brać pod uwagę kształtując wytrzymałość? Dlaczego powinniśmy robić wszystko, co w naszej mocy, aby monitorować trening?
Dr Jerzy Lipczyński
Trener przygotowania fizycznego, wykładowca akademicki, wykładowca na kursach UEFA. Pracował z wieloma sportowcami na poziomie kadry Polski, Europy i świata. Autor programów treningowych związanych z doskonaleniem zdolności motorycznych w różnych dyscyplinach sportu. Badania w swojej pracy doktorskiej oparł o innowacyjny program szkolenia zawodników z zakresu przygotowania fizycznego. W ostatnim czasie odpowiadał za przygotowanie fizyczne do Igrzysk Olimpijskich Szpadzistki Aleksandry Jareckiej, w sportach drużynowych pracował z zawodnikami Hutnika Kraków, Podbeskidzia Bielsko-Biała czy Progresu Kraków.
Zapraszam do wysłuchania odcinka.
O czym usłyszysz w tym odcinku podcastu?
- 5:40 Czy formy wyizolowane są skuteczniejsze od tych wykorzystujących sprzęt, np. piłkę nożną
- 10:34 Czy dokładanie piłki do form interwałowych jest efektywne
- 14:57 Tętno czy prędkość? Co brać pod uwagę kształtując wysiłki tlenowe
- 19:30 Jak umiejętnie stymulować tętno do pracy powyżej progu
- 24:39 W którym momencie mikrocyklu warto pracować nad poprawą systemów energetycznych
- 30:06 Co daje monitoring treningu
- 35:29 Jak planować i monitorować obciążenie w przypadku systemów energetycznych
- 37:21 Jakie są sposoby monitorowania zależnie od możliwości organizacyjnych
- 50:18 Jakie są polecane publikacje i literatura dotyczące kształtowania systemów energetycznych w sportach drużynowych
- 54:32 Jaka jest jedna rzecz, którą warto zapamiętać jeśli chodzi o kształtowanie wytrzymałości
Podcast do poczytania
Kuba Podgórski Cześć! Witam Was serdecznie w 20. odcinku podcastu Trening na faktach. Dzisiaj druga część bardzo obszernego tematu, jakim jest kształtowanie wytrzymałości w sportach drużynowych. Ponownie moim gościem jest dr Jerzy Lipczyński, którego mieliście okazję usłyszeć w odcinku 17. Przypomnę tylko, że Jerzy jest trenerem przygotowania fizycznego, wykładowcą akademickim, wykładowcą na kursach UEFA, a ostatnio pracował między innymi w ekstraklasowym Podbeskidziu Bielsko-Biała.
Jerzy Lipczyński Cześć Kuba.
KP Witam Cię po raz drugi w podcaście Trening na faktach. Jest mi bardzo miło. Kiedy się usłyszeliśmy po raz pierwszy, rozmawialiśmy o kształtowaniu wytrzymałości w sportach drużynowych. Dzisiaj będzie nie inaczej, ponieważ temat jest na tyle obszerny, że ostatnio zgodnie z przewidywaniami nie omówiliśmy całości tego zagadnienia. Dzisiaj pewnie też nam się to nie uda, ale obiecaliśmy słuchaczom, że wrócimy do tematu. Odcinek spotkał się z dużym zainteresowaniem. Były bardzo pozytywne głosy, więc cieszę się, że gościsz po raz kolejny w moim podcaście.
JL Ja również, dziękuję za zaproszenie.
KP Jerzy – nie każdy pewnie miał okazję nas usłyszeć, więc ja na pewno podlinkuję pierwszy odcinek, kiedy rozmawialiśmy o wytrzymałości w sportach drużynowych. Natomiast proszę na początek, jak byś mógł szybciutko przypomnieć słuchaczom czym się zajmujesz i powiedzieć o sobie coś jeszcze.
JL Myślę, że z poprzedniego podcastu ludzie się dowiedzą czym się zajmuje. Pokrótce można powiedzieć, że zajmuję się przygotowaniem fizycznym zawodników na różnym poziomie sportowym, ale głównie koncentruję się na zawodnikach, którzy prezentują poziom sportowy na poziomie mistrzostw Polski, mistrzostw Europy, mistrzostw świata. Oczywiście również mam klientów z niższego poziomu sportowego, ale ich jest zdecydowana mniejszość.
Jestem wykładowcą akademickim, wykładowcą na kursach UEFA, także sporo tego jest. Obecnie wchodzę w przygotowanie w motorsporcie, czyli przygotowanie zawodników, którzy uczestniczą w wyścigach na motocyklach oraz w rajdach samochodowych czy w kartingu. Także teraz ten kierunek rozwijam, jeśli chodzi o przygotowanie, można powiedzieć takie bardziej psychomotoryczne u tych zawodników, ponieważ u nich wydolność fizyczna, czy wytrzymałość jest jak najbardziej istotna. Oczywiście wszystkie te składowe, typu siła, szybkość, wytrzymałość jest istotna, natomiast wiążą się z tym inne aspekty. Tutaj mówimy bardziej o szybkości reakcji czy o wytrzymałości podczas długiego wyścigu, o sile, w momencie, kiedy zawodnik musi przerzucić motocykl kilkaset razy na zakrętach. Także to jest trochę inne przygotowanie, niż to, którym zajmowałem się do tej pory, ale niezwykle rozwijające i niezwykle ciekawe. Inne rzeczy są tutaj istotne niż w przygotowywaniu zawodników, którzy na przykład muszą rozwijać wytrzymałość czy prędkość lokomocyjną. Tutaj prędkość rozwija się odkręceniem manetki czy naciśnięciem pedału gazu. Ale jak to jeden z tych zawodników powiedział, w motosporcie to nie przyspieszanie jest najważniejsze, a moment hamowania i umiejętność skręcania. Także każdy może odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego tak jest.
KP No to chyba pojawił nam się właśnie kapitalny temat na kolejny odcinek podcastu. Także mam nadzieję, że usłyszymy się jeszcze nie raz, a dwa.
JL Pomału się boję cokolwiek mówić, bo za chwilę ten podcast będzie tylko o tym, jak to my przygotowujemy różne osoby do różnych rzeczy.
KP Damy radę. Parę anegdotek jeszcze mam nadzieję sprzedasz, pomny poprzednich doświadczeń, także wszystko przed nami.
Wracając do sportów drużynowych i już przechodząc do tematu – na początek coś, co mnie zawsze zastanawia. Ale w sportach drużynowych, zwłaszcza w piłce nożnej, jest mocno lansowany trend – zwłaszcza przez pierwszych trenerów i ich asystentów, czyli osoby stricte specjalizujące się w tym wypadku w piłce nożnej – korzystania ze sprzętu w momencie kształtowania danej zdolności, zwłaszcza w przypadku właśnie kwestii wytrzymałościowych.
Jakie jest Twoje zdanie na ten temat? Czy formy wyizolowane są skuteczniejsze od tych wykorzystujących sprzęt, np. piłkę nożną, czy też nie?
JL Można powiedzieć, iż te rzeczy, które w obecnym czasie są na fali, czyli kształtowanie wytrzymałości w grach, czy opieranie się bardziej i pójście w stronę rozwoju wytrzymałości zgodnie z modelem hiszpańskim czy zachodnioeuropejskim jest jak najbardziej OK. Można te rzeczy robić w grach. Natomiast ja nie jestem zwolennikiem unikania form wyizolowanych. Ja jestem raczej zwolennikiem łączenia obydwóch form. Odwołam się troszeczkę do innych dyscyplin sportu. Mamy kolarza, mamy pływaka i mamy biegacza. Z tych trzech dyscyplin powstał również triathlon i teraz należy sobie odpowiedzieć na pytanie: czy jeżeli my będziemy kształtować każdą jedną dyscyplinę, to czy ci zawodnicy typu kolarz, biegacz i pływak, czy oni będą lepsi, czy triathloniści, którzy uprawiają te trzy dyscypliny? Oczywistym jest, że ktoś jeżeli uprawia uprawia jedną dyscyplinę, to się koncentruje na tej jednej dyscyplinie i te rezultaty z podobnego poziomu sportowego będzie miał lepsze, niż zawodnik trenujący trzy i zmuszony do trenowania trzech dyscyplin. Jest taka anegdota odnośnie thriatlonistów: Jaka jest definicja triatlonisty? To jest człowiek, który nie rozumie, że trenowanie jednego sportu na poziomie bardzo wysokim jest już wystarczająco trudne i musi trenować trzy. Więc taka jest definicja praca thriatlonisty 😉
Ale wracając do piłki nożnej i do kształtowania wytrzymałości. Jeżeli mamy kształtować coś w grze – oczywiście osadzajmy jak najczęściej, jak najbliżej tej rywalizacji sportowej nasze formy czy metody treningowe. Natomiast nie unikajmy wyizolowanych ćwiczeń – właśnie z tego względu, że je możemy doskonale monitorować, je możemy doskonale programować i z nich możemy wyciągnąć tak naprawdę kwintesencję tego, co jest w piłce nożnej niezbędne. Natomiast oczywiście tak jak wspomniałem, ja łączę te dwie metody. Można stosować formę wyizolowaną i później powiedzieć zawodnikom: OK, w formie aktywnego wypoczynku macie grę cztery na cztery z bandami. I wtedy zawodnicy są tak jakby wpuszczeni w rywalizację sportową, która jest zbliżona do ich rywalizacji na boisku. Tutaj uzyskujemy w formie wyizolowanej tak naprawdę to, co trener przygotowania fizycznego chce i oczekuje: żeby odpowiednie było tętno, żeby uzyskać odpowiedni poziom zakwaszenia. I wpuszczamy takiego zawodnika później w jego środowisko jego naturalne, czyli środowisko gry, gdzie działa na zmęczeniu. Umówmy się, w trakcie rywalizacji sportowej i meczu mistrzowskiego zawodnik chyba tylko przed pierwszym gwizdkiem jest wypoczęty, a przynajmniej powinien być. Tak naprawdę nie ma takiego momentu, gdzie zawodnik rywalizuje i jest w pełni wypoczęty i ma możliwość korzystania z przerwy, która jest pasywna i stoi i patrzy, zbiera wzrokiem całe boisko i nic nie robi. Zawsze gdzieś to podniesione tętno jest.
Jeszcze abstrahując – ja patrząc nawet po monitorowaniu zawodników podczas meczów mistrzowskich w Podbeskidziu, ponieważ miałem możliwość pracy na gpsie i na systemie Polar Pro, to powiem Ci, że naprawdę te wartości, nawet jeżeli jest piłka gdzieś po drugiej stronie u tych zawodników, którzy byli tak jakby najdalej piłki, i tak są bardzo wysokie. Więc tak naprawdę piłka nożna w tym momencie jest na tyle szybka, że kształtowanie wytrzymałości tylko i wyłącznie poprzez grę budzi w mojej ocenie dosyć dużo kontrowersji. I generalnie ja bym raczej łączył te metody.
KP To tu jesteśmy mocno zgodni, bo oczywiście te metody łączone według mnie są najskuteczniejsze, właśnie przez pryzmat małych gier, o których wspominałeś. Natomiast formy wyizolowane, tak jak też to podkreślałeś, są przede wszystkim bardziej precyzyjne. I wszelkiego rodzaju programowanie treningu w bardzo dużej mierze jest właśnie związane z tymi środkami wyizolowanymi.
Natomiast tu jeszcze chciałem zapytać o jedną kwestię, bo też się spotkałem z czymś takim, gdzie do form interwałowych jest dokładana piłka, żeby gdzieś tam zawodnik miał kontakt z tym sprzętem. Czyli jest określony dystans do przebiegnięcia, ale pomiędzy jest jakieś zadanie właśnie ze sprzętem. Co sądzisz o tego typu rozwiązaniach? Czy piłka nie zaburza tego, co chcemy wypracować?
JL Skończyłem poprzedni wywód tym, że dostarcza wiele problemów to, że piłka jest obecna i chcemy kształtować wytrzymałość w grze. I zadam pytanie: a co jeśli zawodnicy nie są odpowiednio przygotowani technicznie do tego, żeby kształtować wytrzymałość w grze? To znaczy zawodnicy grają i nagle poza pole gry piłka wypada – jeden raz, drugi raz. Nawet jeżeli trener jest świadomy i przygotowany, czyli ma 20 piłek i zawodnicy będą korzystać z tych 20 piłek, to wyobraź sobie kształtowanie wytrzymałości w sposób wyizolowany, a kształtowanie wytrzymałości w formie takiej, gdzie ta piłka ciągle ucieka, ciągle wypada i ta intensywność tak naprawdę nie jest taka, jaką założyliśmy. Więc monitorowanie intensywności w grze na poziomie niższym niż centralny jest mocno utrudnione. Ponieważ jeżeli nie masz gpsów, czy zakwaszarki czy pulsometru, to nie jesteś w stanie ocenić, czy ten zawodnik jest w taki sposób stymulowany czy nie. Więc dla mnie metoda wyizolowana w ogóle bez sprzętu jest jak najbardziej zasadna. Czy dokładać sprzęt? To już leży w ocenie trenera. Jeżeli zawodnikowi piłka nie przeszkadza, nie ma żadnego problemu. Natomiast jeżeli zawodnikowi piłka przeszkadza i on będzie się wracał cztery razy pod tą piłkę, to w mojej ocenie można by było to zmodyfikować i w jakiś sposób wymyślić, żeby to ćwiczenie po prostu miało taki efekt, jak my oczekujemy.
KP Tu dotknąłeś bardzo istotnej kwestii, czyli umiejętności techniczne. O ile rzeczywiście w małych grach możemy spróbować zapobiegać temu poprzez ustawienie wielu osób dookoła placu, bardzo szybkim wprowadzaniu piłek, które niestety opuszczają ten plac, o tyle właśnie te formy wyizolowane w formie np. interwałów, o których wspominałem, przy ograniczonych umiejętnościach technicznych zawodników są o wiele trudniejsze. Plus dochodzi nagminne skracanie dystansów itp, itd. Także tutaj chyba jesteśmy zgodni, że jeżeli chodzi o kształtowanie systemów energetycznych te formy łączone, czyli planowane formy wyizolowane i głównie formy małych gier, moim zdaniem na teraz są najskuteczniejsze.
JL Tak. Jeszcze wspomnieliśmy to, że odnosimy się do modelu hiszpańskiego czy bardziej południowego, gdzie tak naprawdę sam masz świadomość, że w Hiszpanii klimat jest zupełnie inny i tak stricte licząc, to myślę że koło czterech-pięciu miesięcy mamy mniej możliwości operowania na naturalnych boiskach, gdzie mamy zieloną trawę, gdzie jesteśmy w tym środowisku, w którym będziemy później rywalizować w trakcie rund. I teraz przenosząc ten model szkolenia w skali 1 do 1 na polskie warunki, wydaje mi się, że może się to nie do końca sprawdzić. Więc dlatego ja sugeruję, żeby przepuścić to przez filtr właśnie nasz polski. Odnieść się do naszego klimatu i modyfikować to w taki sposób, aby być pewnym, że to, co robimy idzie w tym kierunku i z tą intensywnością, jakiej oczekujemy.
Tętno czy prędkość? Co brać pod uwagę kształtując wysiłki tlenowe rozumiane jako czas pracy powyżej jednej minuty? Dlaczego tlenowe? To jest akurat jasne, ponieważ krótszy czas pracy nie jest w stanie obiektywnie pozwolić nam złapać tak zwanego tętna. Ponieważ ten czas jest na tyle krótki, że zanim dostaniemy wynik pracy serca, to już trochę czasu minie. Jakie jest Twoje zdanie w tej kwestii?
JL Może byśmy wyjaśnili, ponieważ spotykam sięz osobami, które są mniej zaawansowane, jeżeli chodzi o pracę z pulsometrami czy z jakimiś nowszymi technologiami. Dotknąłeś ważnej sprawy, ponieważ niektórzy zawodnicy myślą, że jeżeli oni ruszą, to już powinni mieć tętno takie, jak my oczekujemy i gonią na jakichś niesamowitych prędkościach, zamiast spokojnie dochodzić do danego tętna, do danego pułapu. Oczywiście jest to związane z mniejszą dostępnością pulsometrów na niższych poziomach sportowych. Natomiast należy to zaznaczyć, że od momentu, w którym rozpoczynamy wysiłek, serce i układ krwionośny potrzebują chwili do tego, żeby wejść na te obroty, które potrzebujemy. I to jest zupełnie naturalne. Dlatego te wysiłki powinny trwać tak, jak wspomniałeś, powyżej minuty – dwóch minut, w zależności od warunków atmosferycznych oczywiście, żeby to tętno doszło do danego oczekiwanego stanu.
Ale odpowiadając na Twoje pytanie – tętno czy prędkość, to pytasz bardziej pod kątem tego, z czego ja bym korzystał?
KP Tak. Co Ci się sprawdza, co jest dokładniejsze według Ciebie, co jest łatwiejsze w zaaplikowaniu w procesie treningowym.
JL Według mnie tętno, jeżeli mamy możliwość pracy na tętnie. W moim odczuciu i z mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że ja bym był skłonny podejmować współpracę z kimś opierając się o tętno. Ponieważ tętno jest połączone z naszymi układami, wiadomo – tętno bada rytm bicia serca i to, jak często serce się kurczy, więc czy się zmienią warunki atmosferyczne, czyli zakładając np. pracę na 140 uderzeniach, jeżeli będzie gorąco, czyli 30 stopni i my powiemy zawodnikom, żeby biegali na poziomie 140 uderzeń, to zdecydowanie będą wolniej biegać, niż w warunkach, gdzie mają 10 stopni. Ponieważ dochodzą do tego procesy termoregulacji i to tętno już na samym początku będzie zdecydowanie wyższe, czyli tętno wyjściowe będzie wyższe i szybciej będziemy dochodzić do danego stanu. Również się tak dzieje w momencie, kiedy mamy dosyć niską temperaturę, czyli temperatura jest w okolicach zera, a nawet poniżej zera, ponieważ organizm poświęca pewną część energii na to, by serce szybciej biło. Ponieważ nasz układ krwionośny działa jak ciecz chłodząca, ale też ciecz, która ma rozgrzewać wszystkie tkanki ciała. I w momencie, kiedy zaczynamy trenować w niższych temperaturach, to na początku to tętno jest dosyć ospałe. Natomiast potem, jeżeli zaczniemy już trening, to tak naprawdę to tętno zaczyna się robić dosyć wysokie. To też jest związane z grubszym ubiorem i tak dalej, więc ciągle kręci się wokół termoregulacji.
Natomiast ja zdecydowanie polecałbym pracę na tętnie. Oczywiście jeżeli ktoś nie ma dostępu do pulsometrów, można równie dobrze wykonywać swoją pracę na prędkościach. Są odpowiednie metody już w tym momencie dostosowane do tego, aby móc pracować na prędkościach i również opierać się o testy pośrednie typu MAS test, gdzie możemy na prędkościach pracować.
Nie wiem czy spotkałeś się z taką sytuacją, jeżeli tak, to chciałbym, żebyś się podzielił ze słuchaczami i ze mną również swoim doświadczeniem w kontekście sytuacji, w której prędkość progowa nie współgra z tętnem. Krótko mówiąc – zawodnik ma za zadanie np. pracę 5% powyżej prędkości progowej, ale tętno, w momencie kiedy pracuje właśnie na takiej prędkości, pokazuje, że znajduje się pod progiem. Czy spotkałeś się z czymś takim? Jak to wyjaśnić? Jak sobie radzić w takiej sytuacji, chcąc pracować powyżej progu tak, aby go umiejętnie stymulować i podnosić możliwości adaptacyjne organizmu?
JL No tak, ale tutaj mówisz właśnie o sytuacji, w której zmienną mogą być właśnie warunki atmosferyczne. Czyli to, co wspomniałem – Ty zakładasz, że dana prędkość będzie prędkością progową i powinna być bardzo duża korelacja.
KP Tak. No i fajnie, że o tym mówisz, bo teraz chciałem, żeby wybrzmiało to, jak sobie w takiej sytuacji radzić, na co bardziej zwrócić wtedy uwagę, czym się sugerować, a czym się nie przejmować w kontekście np. warunków atmosferycznych, tak jak powiedziałeś.
JL Jeżeli mamy prędkość, która zakłada, że zawodnik będzie poruszał się z prędkością 3 metrów na sekundę przez jakiś określony czas i to tętno nie dochodzi do tego progu, który zakładamy, ja bardziej szukałbym i odnosił się do tętna, czyli stymulował tego zawodnika patrząc na tętno. Jesteśmy w bardzo komfortowej sytuacji: mamy przebadanego zawodnika jeżeli chodzi o prędkość progową i mamy zawodnika przebadanego jeżeli chodzi o pracę w zależności od przemian energetycznych. I tutaj jedyną rzeczą, która jest połączona z naszym organizmem jest serce, czyli powinniśmy bardziej zwracać uwagę na pracę na tętnie niż na prędkościach. Właśnie z tego względu, że na tętno ma bardzo dużo rzeczy wpływ. Przypuszczam, że tego może wielu słuchaczy nie wiedzieć, ale chciałbym, żeby to zostało powiedziane – jeżeli mamy testować np. metodą pośrednią prof. Żołądzia, gdzie zawodnik ma wykonać 5 wysiłków 6-minutowych z 2 minutami przerwy i zawodnik dzień wcześniej zje ciężko, nie wyśpi się, np. pozwoli sobie na wypicie alkoholu albo będzie po ciężkim treningu, to już mamy 4 czynniki, które w ogromny sposób wpływają na to, jak następnego dnia ten zawodnik wykona test, który ma wykonać. Czyli te 5 wysiłków 6 minutowych. I teraz wszystkie te czynniki mają wpływ na tętno – ogromny. I to tętno będzie zdecydowanie wyższe, przez co będą przekłamane wyniki testu, przez co będą przekłamane prędkości, jakie ten zawodnik osiągał na tym teście. Patrząc z takiej perspektywy, wyobraź sobie, że chcesz się opierać tylko i wyłącznie na prędkościach. Czyli ten zawodnik od momentu wykonania tego testu do momentu, gdzie wykonamy ten test ponownie, czyli np. po dwóch mikrocyklach, on będzie przez te dwa tygodnie, przez te dwa mikrocykle, niedotrenowany, ponieważ te prędkości będą zaniżone. A teraz od razu pracując na tętnie i na prędkościach, mądry trener zauważy: czekaj, prędkości które Ty osiągasz są takie jak na teście, ale tętno, które mamy przebadane u Ciebie, jest zdecydowanie niższe. No i teraz jeżeli nie zostanie wprowadzona modyfikacja: OK to pracuj na tym tętnie, na którym masz pracować, ponieważ również mamy badania, to to tętno odnosi się do aktualnego stopnia wytrenowania organizmu. Natomiast test został błędnie przeprowadzony, ponieważ trener nie wiedział o czynnikach, które wpłynęły na podniesione tętno, a co idzie za tym – na obniżone prędkości.
KP Fajnie, że to podkreśliłeś, bo myślę, że to jest też sytuacja, z którą nasi słuchacze, trenerzy mogą się spotkać na swojej ścieżce trenerskiej.
Chciałbym dzisiaj porozmawiać o monitoringu – bardzo istotna kwestia w kontekście prewencji urazów, podnoszenia wydajności, nie tylko oczywiście w kontekście systemów energetycznych, ale również. Ale zanim do tego przejdziemy, chciałbym, żeby jedna kwestia jeszcze była doprecyzowana, a mianowicie wróciłbym do programowania mikrocyklów i umiejscowienia w takowym mikrocyklu właśnie treningu wytrzymałościowego.
To znaczy: zakładając, że mikrocykl składa się z trzech bloków: regeneracyjnego, kształtującego i tzw. taperingu – w którym z nich Ty sugerowałbyś pracę nad poprawą systemów energetycznych?
JL Spotkałem się z wieloma opcjami podejścia do tego samego tematu. Np. Holendrzy, co mnie bardzo zdziwiło i byłem zaskoczony, po meczu mistrzowskim stosują bardzo intensywny trening, który ma w dosyć dużym stopniu usunąć złą przemianę metaboliczną z mięśni, podnieść tętno, wypłukać te mięśnie z kwasu mlekowego, przenieść ten kwas mlekowy jak najszybciej do wątroby, i tak dalej. Oni stosują taką metodę, że w tym okresie po spotkaniu mistrzowskim, dzień po jest dosyć mocny trening, zazwyczaj interwałowy. I oni to stosują raczej w formie regeneracji. Natomiast u nas w Polsce przyjęło się, że te 48 godzin po meczu jest najcięższymi godzinami dla piłkarzy. Po pierwsze – na poziomie ekstraklasy, czy na poziomie centralnym, to, że zawodnicy są zmęczeni fizycznie, to jest sprawa jasna.
Natomiast wspomniałeś ostatnio w kontekście wytrzymałości i wydolności o sprawach związanych z cechami wolicjonalnymi i o psychice. Tutaj tak naprawdę ogromnym obciążeniem jest to, w jaki sposób poszedł mecz, kolokwialnie mówiąc. Bo jeżeli przegrywamy mecz i my od zawodników w ciągu 48 godzin mamy wymagać tego, żeby oni jeszcze dostali bardzo mocne uderzenie, jeśli chodzi o trening wytrzymałościowy, to można powiedzieć, że w szatni w połowie mikrocyklu będziemy mieć dwadzieścia sześć trupów. Psychicznie. Tak nieładnie powiedziałem, ale zawodników, którzy są zmiażdżeni. Nie dość, że porażką po meczu, to jeszcze trenerzy wymagają na totalnym zmęczeniu tego, żeby mocno stymulować jeżeli chodzi o wytrzymałość. Więc dla mnie najmocniejszymi treningami będzie środa, jeżeli mecz był mecz był w niedzielę. Natomiast w momencie, kiedy spotkanie mistrzowskie odbywało się w sobotę, to już można w okolicy wtorku i wtedy w zależności od tego, kiedy gramy kolejne spotkanie, to dwuszczytowo bym tutaj raczej stymulował, czyli wtorek i czwartek. To byłyby takie dosyć mocne dni, jeżeli chodzi np. o wytrzymałość siłową, czyli siłownia. Ale środa jak najbardziej również byłaby dosyć intensywnym dniem, ze względu np. na dużą grę.
Natomiast te dwa impulsy, wtorek i czwartek, ja tutaj bardzo mocno stymulowałem, jeżeli chodzi o wytrzymałość siłową, czyli np. robiliśmy obwód. Wtorkowy obwód był zdecydowanie mocniejszy, ponieważ obejmował całe ciało, czyli góra dół, było w okolicach 20 ćwiczeń, gdzie zawodnicy zawodnicy mieli tą intensywność dostosowaną do swoich możliwości siłowych. Ale wszystkie partie mięśniowe, czyli te 20 ćwiczeń. Natomiast w czwartek już był delikatnie odpuszczony dół, natomiast z górą i nad corem dalej pracowaliśmy i to również była mocna jednostka.
KP OK. Ale jeżeli chodzi o stricte energetykę, to, o czym rozmawiamy dzisiaj w kontekście systemów energetycznych, to bardziej wtorek/środa, w zależności kiedy było rozgrywane spotkanie mistrzowskie i kiedy będzie rozgrywane spotkanie mistrzoswkie. Czyli klasyka gatunku w naszym kraju.
JL Tak. Poza tym myślę, że też warto by było w pewnym momencie powiedzieć o tym, w jaki sposób organizować mikrocykle w zależności od tego, kiedy są rozgrywane spotkania mistrzowskie. I oczywiście mikrocykle w okresie przygotowawczym różnią się od mikrocykli w okresie startowym, czy w okresie przejściowym. Więc to też fajnie by było w którymś momencie gdzieś powiedzieć, w jaki sposób skonstruować takie mikrocykle.
KP Tak. Super, że o tym mówisz, bo być może trzeci raz się usłyszymy w kontekście systemów energetycznych 😉 To jest mega ważna rzecz i bardzo często dostaję wiele zapytań.
JL Właśnie wjeżdżam do tunelu i coś przerywa 😉
KP No to zobaczymy 😉 Myślę, że dzisiaj nam czasu niestety braknie, a obiecałem sobie, że porozmawiamy o monitoringu. Słuchaj – rok jest długi, fajnie nam się rozmawia, więc czemu nie.
Monitoring. Najpierw sztampowo: co daje monitoring treningu? Raz na zawsze to wyjaśnijmy, o czym konkretnie informuje, przed czym konkretnie chroni? Dlaczego to jest ważne?
Bo naprawdę żyjemy w świecie, gdzie wiele rzeczy robi się wciąż na nos. Więc chciałbym, żeby to wyraźnie wybrzmiało, dlaczego powinniśmy robić wszystko, co w naszej mocy na tyle, na ile to jest możliwe, jeżeli chodzi o warunki infrastrukturalne i nie tylko, aby monitorować trening?
JL Jeżeli chodzi o to po co to robimy, o zasadność monitoringu i zasadność tego, co nam daje tak naprawdę monitorowanie piłkarzy, czy innych zawodników, z którymi macie do czynienia, to odpowiedź jest prosta. Po pierwsze na dany moment macie określone ich zdolności kondycyjne. Czyli jeżeli badamy moc, to wiemy jaką moc generuje zawodnik. Jeżeli badamy wytrzymałość, to wiemy, na jakim poziomie wytrzymałości czy na jakim poziomie wydolności dany zawodnik jest. Jeżeli badamy szybkość, czyli może być szybkość reakcji, ale może być również szybkość lokomocyjna – w piłce nożnej czy w grach zespołowych zdecydowanie szybkość lokomocyjna jest nam potrzebna.
KP Aktualny obraz sytuacji.
JL Tak, aktualny obraz sytuacji. Ja to też później powiem, korzystam z takiej baterii testów, które stosuję u piłkarzy i również u innych zawodników, które są dla mnie najbardziej optymalne, jeżeli chodzi o pomiary.
Wspomniałeś również o prewencji jeśli chodzi o urazy. Jeżeli badamy poziom siły, to myślę, że na sile jest najprościej powiedzieć. Jeżeli badamy powtórzenie maksymalne, czyli dochodzimy do tego, gdzie zawodnik jest w stanie w jednym powtórzeniu osiągnąć swój maksymalny wynik. Czyli jeżeli mamy zawodnika 70-kilowego, jest w stanie podnieść 100 kilo na ławce, czyli wycisnąć 100 kilogramów i to jest jego jedno jedyne powtórzenie, bo drugiego już nie jest w stanie wykonać, od tego powtórzenia możemy liczyć procentowo, na jakim obciążeniu będzie zawodnik pracował przez dany okres. Natomiast jeżeli my na nosa powiemy: ooo, dobrze zbudowany, klepniemy go po ramieniu, popatrzymy mu głęboko w oczy, uśmiechniemy się i powiemy – na moje oko to 130 to spokojnie bierzesz i to jest tylko w Twojej głowie, że tego nie weźmiesz. To jak się już wejdzie na psychikę zawodnikowi, to to jest najprostsza droga do kontuzji, bo chłop uwierzy, nałoży gdzieś w piwnicy u mamy ze 130 kg na klatę, a potem będą go ratować. Bo już na youtubie można milion takich filmików znaleźć, gdzie chłopak nakłada i nakłada pół dnia, a potem nie da rady tego dźwigać.
Więc prewencja urazów to jak najbardziej i prewencja przeciwko kontuzjom. To jest również bardzo istotna sprawa, jeżeli chodzi o testowanie.
KP Dokładnie. I mamy punkt wyjścia, bo jeżeli nie wiemy, gdzie zmierzamy i nie wiemy, czy zmierzamy w dobrą stronę, to ta praca na jakimś etapie się robi niestety bezsensowna. Bez punktu wyjścia i bez późniejszej oceny działań tak naprawdę możemy powtarzać niestety cały czas te same błędy i nie rozwijać zawodników, nie rozwijać siebie i nie weryfikować swojej pracy. Więc to jest punkt numer 1. Punkt numer 2 i 3 powiedziałeś właśnie w kontekście prewencji urazów i podnoszenia wydajności.
Jak planować i monitorować obciążenie w przypadku systemów energetycznych? Starajmy się kręcić cały czas wokół tego tematu.
JL Jeszcze jedna rzecz – tak naprawdę praca bez określenia stanu wyjściowego, czyli bez monitoringu, jest pracą po omacku. Bo my możemy zawodnikom powiedzieć na wstępie, bez określenia wcześniej poziomu zdolności kondycyjnych, że my będziemy pracować na zasadzie metody prób i błędów. Albo nam wyjdzie i zagramy świetny mecz, albo nam nie wyjdzie. I będzie tak, jak w większości wypadków bywa. Nie udało się, bo coś tam i znajdowanie setek tłumaczeń do tego, żeby się usprawiedliwić. Monitoring bardzo dużo nam daje i daje nam ogromny obraz tego, co możemy z tym zrobić, jeżeli to dobrze zinterpretujemy.
KP Jeszcze jedno – oczywiście, że może się udać bez tego szeroko rozumianego monitoringu osiągnąć sukces w danym sezonie, w danym okresie, w danym momencie. Ale później ten sukces jest trudniej powtórzyć, bo tak naprawdę nie wiemy, dlaczego nam się udało z określonym stanem osobowym. I to jest kolejny powód, dla którego warto wiedzieć, dlaczego coś robimy, jak to robimy, regularnie to oceniać i na tej podstawie oceniać skuteczność swoich działań.
Ale dobra, pytanie numer 2: Jak planować, jak monitorować obciążenie w przypadku systemów energetycznych?
JL W jaki sposób możemy określić zdolności kondycyjne – testów jest bardzo dużo. Jeżeli chodzi o wytrzymałość, to możemy mówić o metodzie bezpośredniej – to jest najbardziej miarodajna w obecnym rozwoju technologicznym metoda, gdzie zawodnicy dostają plecak na plecy, spirometrię w masce z pomiarem kwasu mlekowego oraz z rejestracją częstotliwości skurczów serca. Badanie jest prowadzone do odmowy, czyli tyle, ile zawodnik jest w stanie się mieścić w czasie w stosunku do tempa, jakie jest mu narzucone. Taki wynik zawodnik uzyskuje. No i oczywiście cała biochemia, która jest za tym wszystkim, to już jest liczona przez fizjologów, przez laborantów i uzyskujemy wynik bardzo precyzyjny. Możemy mówić o dokładności do jednego uderzenia, czyli np. wartość progu tlenowego może być 163. Czyli mamy precyzyjny obraz tego, gdzie ten próg się znajduje. I również jest to skorelowane z poziomem zakwaszenia zawodnika, bo wiemy, że w danym momencie przy tym tętnie zawodnik ma takie i takie zakwaszenie. Ale co jeśli – kolokwialnie mówiąc – nie stać klubu na to, czy nie stać nas na to, żeby te badania laboratoryjne wykonywać? Możemy pracować metodami pośrednimi. Przechodzę od razu do tych testów, z których korzystam, czyli Beep Test, Yo-Yo, czy MAS. Z MAS korzystam, przyznam się, najrzadziej. Raczej opieram się na Beepie i na Yo-Yo.
Chciałbym wrócić do tego, jak na co dzień wychodzimy na trening. W jaki sposób możesz monitorować danego chłopaka? Dajesz zadanie X i co można wykorzystać? Ile mamy sposobów, biorąc pod uwagę różne możliwości organizacyjne? Czyli w Ekstraklasie będziesz wykorzystywał taki sprzęt do monitoringu, w trochę niższej lidze taki, a jeszcze poza ligami np. centralnymi, inny. Chciałbym, żebyś odniósł się do tego tematu.
JL W Ekstraklasie sprawa jest prosta – mamy systemy, czy Polar, czy katapulty i zawodnicy wychodzą na każdy trening w koszulkach czy w paskach na klatkę piersiową i mają pomiar na bieżąco. My, jako trenerzy przygotowania fizycznego, korzystamy z tabletów, gdzie na bieżąco ci zawodnicy są rejestrowani odnośnie częstotliwości skurczów serca.
Dodatkowo, jeżeli mamy wątpliwości co do jakiegoś zawodnika, ponieważ np. zawodnik zgłasza nam, że się czuje źle fizycznie, czyli czuje się kolokwialnie mówiąc zajechany i ten trening dla niego jest bardzo wymagający, a my na Polarze, czy na systemie monitorującym częstotliwość skurczów widzimy, że nie ma prawa być w takim stanie, jak jest, to posiłkujemy się metodą kolejną, którą można wykorzystywać solo, albo właśnie jako pomoc, czyli pomiar mleczanu. Po danym zadaniu, czyli np. po przebiegnięciu danego odcinka, czy po małej grze prosimy takiego zawodnika do siebie, mierzymy mleczan i widzimy, czy to koreluje z badaniami, które zostały wykonane. Bo tak jak wspomniałem, przy danym progu możemy zmierzyć mleczan i powiedzieć OK – faktycznie coś się dzieje, albo nadajnik na klatce piersiowej szwankuje, albo ten zawodnik jest psychicznie w jakiejś złej formie i serce pracuje zdecydowanie niżej. Natomiast takie rzeczy w krótkich odcinkach biegowych pokaże nam mleczan. Bo tak jak wspomniałeś – jeżeli byśmy puścili zawodnika na bieg wahadłowy, np. 3 razy 20 metrów, on nie jest w stanie uzyskać takiego tętna. To wysiłek bardzo mocny, bo każemy biec zawodnikowi na pełnej prędkości na biegu wahadłowym, czyli jest się w stanie rozpędzić do bardzo dużej prędkości. Musi wyhamować z tej prędkości, wykonać zwrot i wykonać ten bieg 6 x 20 metrów. Nie jesteśmy w stanie na tętnie zobaczyć tego wysiłku. Natomiast na zakwaszenie jesteśmy już w stanie to zobaczyć. Ponieważ kwas mlekowy, który wytwarza się w mięśniach w momencie krótkotrwałych wysiłków, jest to bardziej czuły pomiar, jeżeli mówimy o krótkich odcinkach biegowych, o krótkich czasach trwania wysiłków, ale o wysokich intensywności. Więc to jest druga metoda – pomiar kwasu mlekowego. Oczywiście ta metoda również sprawdza się przy dłuższych wysiłkach, ponieważ ten kwas mlekowy będzie stopniowo narastał. Natomiast w krótkich, a intensywnych wysiłkach jest to taki gigantyczny wystrzał kwasu mlekowego. To tak jak u zawodników, którzy biegną długi dystans. Mówię tutaj o lekkoatletach. Czyli załóżmy te 21 kilometrów półmaratonu. A nie o zawodnikach, którzy biegną 400 metrów. Generalnie 400 metrów biegają w bardzo krótkim czasie, a tutaj mówimy o biegu w okolicach godziny. Ten stopień zakwaszenia będzie zdecydowanie inny. I to jest kolejna metotda.
Z metodą zakwaszenia możemy się spotkać w ligach centralnych. Może w bogatym klubie trzecioligowym będziemy mogli spotkać zakwaszarkę, ale to wybiórczo.
KP Mówisz teraz o pulsoksymetrze?
JL Nie. Ja w tym momencie mówię o pomiarze mleczanu, czyli o urządzeniu, które działa na paskach. Czyli samo urządzenie dla klubu (nie wiem czy się narażę, czy nie) nie jest drogie, ponieważ kosztuje w okolicach 1600-1800 złotych. Natomiast przypuszczam, że mając do wydania 1800 złotych, klub nie myśli o tym, żeby kupować zakwaszarkę. Natomiast paski do wykonania tego testu są drogie, bo w okolicach 500 złotych kosztuje taki pakiet kilkudziesięciu pasków. Natomiast jeżeli badamy i chcemy przebadać cały zespół, mamy 20 zawodników, to mamy 50 pasków w paczce. No to przeliczymy sobi,e jak to wygląda, jeżeli chodzi o koszty przeprowadzenia takich testów. A tutaj mówimy o przeprowadzeniu testów na jednym treningu dwukrotnie na całym zespole. No i 500 złotych mamy już, że tak powiem, wykorzystane. Także dosyć droga metoda badania.
Ale w jaki sposób jeszcze badać intensywność? Możemy oczywiście zbadać i monitorować intensywność wysiłku za pomocą ostatnio bardzo popularnej metody, czyli Maximal Aerobic Speed, w skrócie MAS. I tutaj mamy odcinki, które możemy stosować w wyizolowanych formach. Bardzo miarodajny test, gdzie zawodnicy albo na początku muszą wykonać Beepa albo Yo-Yo, albo przebiec po prostu 1500 metrów maksymalnie szybko. I na podstawie tych wyników jest określana ich prędkość progowa. Generalnie na temat testowania to moglibyśmy zrobić osobny wykład, jak i tego, jakie są za i przeciw stosowania danej metody.
Ale dając trenerom kolejne narzędzie, możemy mówić o skali RPE, czyli Rate of Perceived Exertion. Ja ją wykorzystuję u dzieciaków. Jeżeli pracuję z młodymi sportowcami, to uczę ich określać samemu dla siebie, w jaki sposób oni oceniają wysiłek, jaki był na treningu. Ale można pójść o krok dalej i oceniać każde jedno ćwiczenie, czyli zawodnik, który pracuje w danym ćwiczeniu – podchodzisz do niego i pytasz się, w jaki sposób ocenia tę grę, wcześniej wspomnianą, 4 na 4. Jak bardzo się zmęczył? I mamy skalę od 1 do 10. Skala RPE w oryginalnym stanie była od 6 do 22, czy nawet 24. Dlaczego nie od jedynki? Związane jest to z tym, że jeżeli dołożymy 0 do 6, mamy 60. I twórca tej skali RPE zakładał, że to jest właśnie odpowiednik tętna, jakie jest przy tym najniższym wysiłku, tym regeneracyjnym. A 22, czyli jeżeli dołożymy 0, to jest 220-240 uderzeń, to już jest maksymalny możliwy wysiłek.
Ale wracając do RPE, jest to subiektywna skala oceniania ćwiczenia czy treningu. Bardzo łatwa metoda, prosta w użyciu, nie wymaga kompletnie żadnego sprzętu i może być wykorzystywana zarówno w treningach na boisku, jak i na siłowni, czy generalnie podczas powrotu zawodnika po kontuzji, samemu może swoje postępy badać. Natomiast założenie jest takie, że musi być w stu procentach szczery sam ze sobą i z trenerem, żeby ta skala miała jakikolwiek sens.
KP Dobrze, to spróbujmy to podsumować. Jeżeli mamy dostęp do GPSów, bezwzględnie GPSy w kontekście monitoringu. Jeżeli nie – pulsometry, sport testery. Jeżeli schodzimy niżej i liczba pulsometrów jest ograniczona, dzielimy zawodników na grupy i w miarę możliwości musimy to właśnie pogrupować i jedna z osób w danej grupie, która jest oczywiście odpowiednio dobrana, po testach kontroluje to na pulsometrze. Schodząc niżej – jeżeli nie dysponujemy pulsometrami, tu zalecałbyś przejście na prędkości, czyli MASy, o których wspominałeś, ponieważ tutaj potrzebujemy przeprowadzić test. I następnie używając kalkulatorów, obliczając określone prędkości nie potrzeba sprzętu, by móc monitorować takowy trening. I metoda – o ile możemy to tak nazywać – kolejna, czyli subiektywna skala odczucia wysiłku, czyli RPE, która pomaga, wspiera trenera w określeniu intensywności treningu. Zgadza się?
JL Dokładnie tak. Jeżeli metoda RPE, tej subiektywnej oceny wysiłku, jest robiona w bardzo rzetelny sposób, to możemy obciążenie treningowe możemy przeliczyć z samej skali RPE. Wzór jest bardzo prosty, ponieważ to subiektywne odczucie jest równe czasie trwania ćwiczenia lub treningu, czyli np. 90 minut x ocena, jaką zawodnik wystawia danemu ćwiczeniu x ocena RPE. I to daje nam wynik. Czyli na przykładzie: subiektywne obciążenie treningowe 90 minut x 6, bo taką ocenę wystawił zawodnik, daje nam 540 jednostek. I ta jednostka ocenia nam trening w danym dniu. I teraz monitorując poniedziałek, wtorek, środę, czwartek, piątek itd. jesteś w stanie sumarycznie sobie pododawać całe obciążenie treningowe w ciągu tygodnia na danego zawodnika. I średnie obciążenie treningowe dla danego zawodnika. I tak możesz zrobić dla całej drużyny, dla poszczególnych zawodników. Tą metodę ogranicza jedynie chęć trenera do tego, żeby albo bardzo skrupulatnie to robić, albo w sposób po prostu natychmiastowy uzyskać informację o tym, jak dany zawodnik odczuwa dane ćwiczenie czy dany trening.
KP I kolejne jeszcze, żeby tu być uczciwym. Jest mnóstwo innych metod. To nie jest tak, że my podaliśmy tutaj jedyne. Pojawia się mnóstwo aplikacji na rynku, które świetnie się sprawdzają bardziej „globalnie”, ponieważ mamy monitoring snu łączony z oceną m.in. intensywności danego treningu. Jest tego sporo. Nie chcę dzisiaj mieszać. Nie chcę podawać jakichś konkretnych nazw aplikacji, żeby nie robić akurat tutaj teraz kryptoreklamy. I nie wszystkie jeszcze aplikacje mam sprawdzone, a nie chciałbym się wypowiadać, jeżeli nie będę miał stuprocentowej pewności. Natomiast zaznaczam, że takowe istnieją, żeby też nie odbierać tego jako jedynej prawdy, że tak powiem objawionej.
Myślę, że dosyć szeroko omówiliśmy temat. Zawsze na koniec bardzo mi zależy, żeby gość, którym Ty dzisiaj jesteś, podał jakieś ciekawe publikacje – w tym wypadku dotyczące kształtowania systemów energetycznych w sportach drużynowych, które być może spotkałeś i uważasz, że są warte polecenia. A jeżeli nie, bo dzisiaj XXI wiek: Internet, blogi, podcasty, może coś jeszcze z tych obszarów byś mógł polecić.
JL Oczywiście. Tak jak chyba w poprzednim podcaście wspominałem publikację profesora Górskiego, znowu ją polecam, ponieważ uważam, że ta pozycja jest naprawdę warta uwagi. Jest napisana w bardzo przystępny sposób, prostym językiem. Łatwo to wszystko rozszyfrować, zrozumieć. Jest to publikacja profesora Górskiego z 2019 roku: „Fizjologia wysiłku i treningu fizycznego” Wydawnictwa Lekarskiego PZWL, Wydanie Drugie Warszawa. Kolejną pozycją jest pozycja Bompa, Zając, Waśkiewicz, chmura z 2013 roku: „Przygotowanie sprawnościowe w zespołowych grach sportowych” wydawnictwa AWF Katowice. Wspomnieliśmy o diagnostyce, więc dobrze by było tutaj polecić słuchaczom pozycję Kusy, Zieliński z 2017 roku: „Diagnostyka w sporcie. Podręcznik nowoczesnego trenera”, wydawnictwo AWF Poznań. I na temat periodyzacji mówiliśmy również, więc profesor Ozimek i profesor Ambroży w 2016 roku popełnili taką publikację: „Periodyzacja przygotowania sportowców”, wydawnictwo Apeiron Kraków. Jeżeli chodzi o internetowe pozycje, to bardzo polecam stronę, to jest tak naprawdę biblioteka publikacji naukowych, odnoszących się do fizjologii wysiłku, testów, badań: www.scopus.com, PubMed, plos.org. Oraz coś, co uważam, że dla trenerów piłki nożnej jest niesamowitą pomocą i niezbędnikiem: strona www.scienceforsport.com. To jest strona, na której jest myślę, że trzeba by było się naprawdę natrudzić, żeby znaleźć test, którego tam nie ma. Są podzielone testy na dyscypliny, są podzielone testy na to, jaką zdolność kondycyjną chcemy testować. Bardzo przydatna rzecz, jeśli chodzi o trenera przygotowania fizycznego, ale nie tylko, bo wiemy, że często trenerzy pracują sami, np. w grupach młodzieżowych. Teraz to już troszkę rzadziej się zdarza, ponieważ była weryfikacja odgórna. Natomiast wierzę w to, że idzie to w dobrą stronę. Natomiast zdarzają się również grupy, gdzie trenerzy są po prostu sami. I takie narzędzie, jak ta strona www.scienceforsport.com przyda się, żeby przetestować zawodników. Tam są kalkulatory i różne inne rzeczy, które z których możecie korzystać.
KP Podlinkujemy wszystkie pozycje, które wymieniłeś i naprawdę zachęcam, bo sam z nich korzystam i większość jest naprawdę mega potrzebna. Myślę, że skorzystacie.
JL Tutaj jeszcze jedna rzecz – mówiłem o pozycjach, które są polskojęzyczne, natomiast oczywiście jest mnóstwo pozycji zagranicznych, które również możemy polecić. Mam kilka takich pozycji przygotowanych. Nie zamykając się tylko w naszym podwórku bo możemy korzystać z wiedzy i doświadczenia innych osób, które publikują.
Jaka jest jedna rzecz, jaką chciałbyś, żeby słuchacze zapamiętali z tych dwóch odcinków?
JL Jeżeli chodzi o jedną rzecz, będzie bardzo ciężko, ale może aby każdy trening, a przede wszystkim każde działanie trenera przygotowania fizycznego było przemyślane. Żeby zmierzało w stronę doskonalenia zawodnika, było przystosowane do jego możliwości, do poziomu sportowego, oraz, z czym się boryka wielu trenerów – aby było osadzone w realiach danego sportu. To jest niezwykle według mnie istotna sprawa, żeby trenerzy i zawodnicy zrozumieli, że nasze działania nie mogą być na niekorzyść zawodnika, tylko mają sprawiać, by ten zawodnik był lepszy. A nasza praca dzięki temu będzie bardziej efektywna, miarodajna i satysfakcjonująca. No a potem to już tylko sława, wybuchy, piękne kobiety i szybkie samochody 😉
KP Dzięki Jerzy i do usłyszenia. Wszystkiego dobrego.
JL Trzymajcie się, cześć!